Gabinet

Chasel de Gar

Chasel wprowadziła Elizabeth do swojego gabinetu. Było to proste, skromnie urządzone pomieszczenie. Zupełnie nie pasowało do dyrektorki, jej ubioru i zachowania.
De Gar wskazała nauczycielce jedno z prostych krzeseł, a sama usiadła na fotelu po drugiej stronie biurka.
-Napije się pani czegoś?- zapytała, patrząc w przestrzeń za Elizabeth.

Elizabeth Marii Lestrange

- nie dziękuje..- uśmiechnęła się słodko. Elizabeth rzadko pijała przy kimś co kolwiek. Zawsze piła i jadła w samotności - jak tu...- rozejrzała się po gabinecie - gustownie.. - dodała po chwili - a wracając do rzeczy chciałabym spytać kiedy mają zacząć się lekcje...czy mam dostarczyć pani materiły...i czego oczekuje pani ode mnie - spytała spoglądając na nią

Chasel de Gar

-Będziemy pracować w jednym miejscu- zaczęła Chasel, uśmiechając się smutno.- Więc jestem Chasel, żadna pani. Lekcje możesz zacząć, kiedy chcesz. Będę obecna na twojej pierwszej lekcji. Spodziewam się, że będziesz uczyć młodzież, wzbudzając w niej głód wiedzy- powiedziała, po czym urwała. Przeniosła wzrok z rozmówczyni na ścianę. Na jej twarzy pojawił się delikatny, nie obejmujący oczu uśmiech.
-Jeszcze jedno: nie wzbudzaj wśród uczniów za dużego zainteresowania swoim przedmiotem. Co za dużo, to nie zdrowo, szczególnie jeśli chodzi o czarną magię. Uwierz, sama tego doświadczyłam. Nie chcę więc, by Hogwart za moich czasów stał się fabryką czarnoksiężników- powiedziała przyciszonym głosem.

Elizabeth Marii Lestrange

- hmm..tego niestety nie unikniesz...zawsze znajdą się tacy których Czarna Magia pochłonie..- spojrzała jej w oczy - czy mogę na moje lekcje przyprowadzac gości?..byłoby ciekawiej bowiem chciałabym odejść od teorii jak tylko się da..

Chasel de Gar

-Oczywiście, jeżeli wszystko będzie pod kontrolą. Nie chcę, żeby jakiś uczeń nie wrócił z twojej lekcji- powiedziała poważnie.

Elizabeth Marii Lestrange

- ależ spokojnie..włos im z głowy nie spadnie..- uśmiechnęła się anielsko poczym też spoważniałą - jeżeli będą słuchać moich poleceń to z pewnoscią wrócą z lekcji żywi..- oznajmiła - niezwykle tutaj pusto..- zaczęła nagle

Chasel de Gar

-Tak, miejmy nadzieję, że to się zmieni- powiedziała Chasel. Sama denerwowała się tym faktem.

Elizabeth Marii Lestrange

- myślę że to tylko kwestia czasu..- dodała. Nagle dało się słyszeć jakieś kroki jakby ktoś biegł. Po chwili jednak ucichły. Elizabeth spojrzała na drzwi zza których wydobywał się dźwięk.

Chasel de Gar

Chas uśmiechnęła się blado.
-Jednak ktoś tu musi być- stwierdziła.

Elizabeth Marii Lestrange

Teraz wyglądało to tak jakby ten ktoś zatrzymał się przy drzwiach. Eliz podniosła się z miejsca.

Chasel de Gar

Chasel zrobiła to samo. Spojrzała ze zdziwieniem na drzwi.

Elizabeth Marii Lestrange

- czy ja wiem..pewnie..zdawało się nam..- odpowiedziała przechodząc obok drzwi. Po chwili otworzyła je jednym szybkim ruchem. Do pokoju wpadła jakaś zakapturzona postać, musiała podłsuchiwać bo wydawało się że była przyklejona do drzwi. Elizabeth uniosła ją za szaty do pionu mocnym szarpnięciem i błyskiem w oku. Po chwili przypominając sobie o obecności dyrektorki puściła przybysza tak że upadł na kolana. Spojrzała na dyrektorkę - znajomy? - spytała oddalając się od niego

Chasel de Gar

Chasel wyglądała na przerażoną. Podeszła i delikatnym ruchem zsunęła kaptur z głowy człowieka.
-Nie znam go- powiedziała.

Elizabeth Marii Lestrange

Odruchowo ruszyła a jego kierunku ale przecież nie mogła się tak zachowywać. Odwróciła od niego wzrok - poradzi sobie pani sama?..mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia

Chasel de Gar

-Oczywiście, to do zobaczenia- powiedziała dyrektorka z uśmiechem. Podeszła do człowieka i pomogła mu wstać. Wtedy uświadomiła sobie, że to on... Patrzyła na niego drżąc. Wyciągnęła różdżkę. Otworzyła usta.
-A...
Pokręciła głową. Otworzyła drzwi, prowadzące do wyjścia.
-Lepiej się tu nie pokazuj- powiedziała tonem przesiąkniętym złością, wypychając gościa za drzwi. Trzasnęła nimi tak, że wyleciała ciemna szyba.
-Na brodę Merlina! R-reparo... Reparo!
Chasel wybuchnęła płaczem.